czwartek, 2 lipca 2015

Długo tu nie zabawię...

Witajcie.
Na wstępie powiem, że nie planuję pisać tego bloga w nieskończoność. Ale to nie będzie tak, że mi się znudzi, czy coś. Mam trzy miesiące. Trzy miesiące na zrzucenie prawie 10 kilogramów, na poukładanie sobie życia... na wszystko. Za trzy miesiące będę kimś innym. Opuszczę rodzinny dom, przeszłość...
1 października zaczyna się rok akademicki, a ja wyprowadzam się z domu, do akademika. Zrozumiecie, dlaczego gdy poznacie moją sytuację rodzinną. Nie mogę tu dłużej zostać.

Mam na imię Sylwia. Odchudzam się od zawsze, mój niechlubny rekord wagi, to... 79 kg. A mam  179, więc byłam już na granicy. Obecnie, od dwóch lat ważę 64 kg. Ale wciąż nie wyglądam dobrze. Chcę ważyć ok 56 kilogramów, być CHUDĄ.
Nie planuję szalonej głodówki, to tak nie działa. Gdy w wieku 16 lat wylądowałam u dietetyka (raczej mnie tam zaciągnięto) nauczyłam się jednego. By schudnąć trzeba jeść. Niewiele, bo niewiele, ale trzeba.

Planuję po prostu ostre MŻ, ćwiczenia, regularne posiłki, ocet jabłkowy...

Nudy, ale nie mogę pozwolić sobie na więcej, by utrzymać efekt i żyć kiedyś normalnie...

Mam nadzieję, że ktoś to będzie czytał i mnie wspierał. Odwdzięczę się tym samym.
Jutro więcej powiem o sobie, trzymajcie się!

4 komentarze:

  1. Jestem ciekawa Twojego pomysłu na dietę, dobrze ze nie zamierzasz się głodzić. Chętnie będę Cię wspierać w Twojej walce, powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa Twojego pomysłu na dietę, dobrze ze nie zamierzasz się głodzić. Chętnie będę Cię wspierać w Twojej walce, powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że nie wpadniesz w "bad obsession", mimo wszystko.
    Powodzenia, oby w drodze do szczęścia :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciesze sie ze nie wybierasz tej zlej metody tracenia kilogramów. Bede obserwować

    OdpowiedzUsuń