piątek, 3 lipca 2015

#1

8.00- owsianka z suszoną śliwką Kupiec
12.00- miseczka bobu i kilkanaście truskawek
15.00- cukinia (oczywiście bez tłuszczu), sałatka z lekkim dresingiem i pół klopsa
18.00- groza na kolację- mały deser lodowy ( max 300 kcal, a pewnie dużo mniej)

Szło super, do czasu aż nie zadzwoniła do mnie znajoma, która koniecznie chciała się umówić. Dobra, poszłam z nią na te lody, wybrałam zestaw z jogurtem i owocami w wydaniu mini. Patrzyła na mnie krzywo, zajadając gigantyczną porcję lodów z kajmakiem, bitą śmietaną i bananami.
O ironio, jest ode mnie dużo chudsza.

Dzień był aktywny. Cały czas biegałam po mieście, podcięłam końcówki włosów, kupiłam sobie nowy biustonosz, odebrałam jakieś pierdoły z poczty i.... wykupiłam karnet na basen. Od jutra zaczynam. A kiedy wróciłam do domu, jeszcze poprasowałam. Także spaliło się wiele kalorii i bardzo dobrze. Po tych nieszczęsnych lodach, wyszłam jeszcze na 40 min na spacer.


Obiecałam, że dziś powiem więcej rzeczy o sobie.

Mam 19 lat. Od zawsze byłam gruba, ale od dwóch lat, nie przerażam ludzi tuszą. Zawsze byłam bardzo wysoka- takie geny- i na dodatek tęga. Najwyższe BMI jakie miałam, wynosiło 24.7. Obecnie oscyluje w granicach 20.  Kiedy miałam 16 lat, ważyłam 79 kg przy 179 cm wzrostu, miałam okresy, że jadłam jak świnia, ale potrafiłam też się głodzić. Krótko mówiąc, zaczynała się u mnie bulimia. Nienawidziłam swojego ciała. Komentarze, które słyszałam... ubrania, które mi się podobały, a się w nich nie dopinałam... los osoby grubej jest tragiczny, nie oszukujmy się.
Na tym etapie, mama zaciągnęła mnie do dietetyka. Kobieta była miła, bardzo ludzka, i co najważniejsze, chciała mi pomóc. Dała mi rozpiskę tego, co wolno mi jeść, ustalała menu... Nie była to rygorystyczna dieta, w rok straciłam 15 kg. I nigdy ich nie odzyskałam. Najpiękniejszym prezentem, była możliwość wyjścia w mini spódnicy na 17 urodziny.
Dzięki pani dietetyk, trafiłam również do psychologa. Miałam i mam poważne problemy z samoakceptacją. 

Chociaż straciłam naprawdę niemało kilogramów, pozostało mi poczucie, że jest mnie za dużo. Ludzie są bezlitośni, nawet mama powtarza mim że do szczupłej osoby sporo mi brakuje.
Muszę zrzucić 8 kg. Mam na to trzy miesiące. A po tym okresie, muszę stanowczo zamknąć etap odchudzania w swoim życiu. Koniec głodu, stopniowy powrót do normalnego jedzenia (1800 kcal- więcej nie chcę).
Wierzę, że mogę to zrobić. Że kiedy wyjadę na studia NIKT nie powie mi, że nie wyglądam w czymś szczupło. Nie dopuszczę do sytuacji, by usłyszeć choćby pół komentarza na temat swojego ciała. Koniec złośliwości, koniec wstydu.

To właśnie jestem ja... wysoka, nieszczęśliwa kobieta, goniąca swoje marzenia.

2 komentarze:

  1. Super ze bedziesz chodzic na basen ja niestety jie potrafie plywac.
    Co do lodow hmm jest lato raz na jakis czas nie zaszkodzi nie mozna sobie wszystkiego odmawiac

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję już zrzuconej wagi chętnie będę obserwować to co robisz czyli postępy może czegoś się nauczę.
    Pozdrawiam, chudości :*

    OdpowiedzUsuń